niedziela, 27 grudnia 2015

Kto się może nazwać weterynarzem? ~ czyli historie z życia wzięte


Lekarz weterynariiprzedstawiciel jednej z trzech nauk lekarskich, w Polsce osoba, która ukończyła 5,5-letnie studia na jednym z wydziału medycyny weterynaryjnej i uzyskała prawo do wykonywania zawodu nadawane przez okręgową izbę lekarsko-weterynaryjną posiadająca kwalifikacje do badania i leczenia zwierząt. 
Tak twierdzi Wikipedia a jak to wygląda w rzeczywistości? Odkąd Kumcia jest u nas weterynarz powinien stać się dla nas członkiem rodziny. Ze względu na to jak często Kum chorowała i w sumie nadal choruje. Może od początku...

Kum jako szczeniak borykała się z nużycą, którą zdiagnozowano... po 3 latach. Tak, przez 3 lata stawiano błędne diagnozy. Pierwszy "doktor" stwierdził, że to grzybica, gdy zapytaliśmy dlaczego tak twierdzi skoro nie zrobił żadnych badań. Pan G. powiedział "spokojnie znam się na tym, to ja jestem weterynarzem". No okey... Minął jeden miesiąc, drugi pies jaki miał łupież taki miał nadal nic się nie zmieniło po 4 miesiącach wybyliśmy do innej kliniki. Po tym jak wetka obejrzała psa stwierdziła, że ona sama nie wie co to ale trzeba kąpać psa dwa razy w tygodniu. Stosowaliśmy ale znów po dłuższym czasie nie widać efektów. W końcu trafiłam do przypadkowego kieleckiego gabinetu, w którym pani powiedziała "nie kąpcie jej przez 2 miesiące, ewentualnie tylko łapy" Tak zrobiłam i co? Problem stopniowo znikał. W tym gabinecie Kumcia jest do tej pory. Weterynarze prócz wyleczenia z łupieżu, wyratowali Kum z bebeszjozy, składali Kubie szczękę, która była złamana w 4 miejscach! Prócz tego przeprowadzili kastrację Kuby.

Znalezienie dobrego weta jest naprawdę trudne, wiele razy okazuje się, że osoba, której powierzamy zdrowie naszego psa jest niekompetentna a my nieświadomie dalej jej ufamy. Sama niejeden raz się na wetach przejechałam aż w końcu udało mi się znaleźć gabinet godny zaufania :D
Mieliście podobne sytuacje z weterynarzami? Jeśli tak podzielcie się nimi ;) 

6 komentarzy:

  1. Ja tylko raz miałam przypadek że weterynarz źle dawkował zastrzyki dla psa. Zaczęłam chodzić co innego i zostałam przy nim :) Jeszcze nie darzyło mi się że weterynarz błędnie postawił diagnozę. Zawsze trafia w chorobę i po paru dniach po psie czy kocie nie widać że przechodził chorobę.
    Ja znalazłam za drugim podejściem baaardzo dobrego weta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas fałszywe diagnozy były na porządku dziennym. Niektórzy weterynarze bawią się chyba w statki...

      Usuń
  2. Kiedy poszłam z papugą do weta (który nazywa się weterynarzem WSZYSTKICH zwierząt domowych, w tym ptactwa) i opowiedziałam sytuację, którą zaobserwowałam u ptaka - zostałam zapytana, czy wiem co mu dolega i jaki zastrzyk trzeba podać. Na co od razu zareagowałam odpowiedzią ,,to Pan ma miano weterynarza, więc Pan powinien to wiedzieć" i tak po krótkiej rozmowie podziękowałam i wyszłam... Następnie wybrałam się do innej leczncy i ptak został dokładnie przebadany itd...
    Inną sytuacją jest leczenie jednego z moich psów - Sashy. Od 5 lat biegaliśmy po lecznicach weterynaryjnych - badania, pobrania krwi, USG, prześweietlenia, wymazy itd - nikt nie znał odpowiedzi a pies jedynie testował leki, które nie pomagały. Ostatnio Sasha miała dość poważny problem ze zdrowiem (który pewnie opiszę po nowym roku, jak już będę pewna, że jest wszystko w porządku) u jednego lekarza stwierdzili zapalenie pęcherza - leki nie pomogły, u innego nie stwierdzono nic oprócz gorączki... w końcu pies przestał chodzić na łapy, od razu do auta i po długiej jeździe wylądowaliśmy o poleconego weterynarza - pies od razu był wzięty na stół operacyjny - przymusowe wycięcie macicy. Sunia była odwodniona, był strach, że nie wybudzi się spod narkozy, ale wszystko jest okay. Aktualnie pies już chodzi, je i pije, więc jesteśmy na dobrej drodze...

    Ale niektórzy naprawdę nie powinni być w fachu, który nie jest im pisany i na którym się nie znają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas zdarzyła się też jedna sytuacja, mianowicie wiele czynników nie zależy tylko od weterynarza ale też od lecznicy. Spotkałam się z weterynarzem, który w jednej lecznicy za zdjęcie wenflonu życzył sobie 30 zł a aktualnie w innym gabinecie nie bierze żadnych pieniędzy za taką czynność. To też świadczy o tym jak szefowie lecznic czy gabinetów chcą zarabiać. No ale cóż...
      Zdrówka!

      Usuń
    2. U nas również tak jest. W jednej lecznicy za zwykłą wizytę kontrolną trzeba płacić 40 zł, z kolei w innej nie pobierają za to żadnych opłat, a jeszcze smakami psiaka poczęstują :)

      Usuń
  3. Nasz były weterynarz kazał myć psu zęby co 2 tygodnie. Przez to mamy problem z kamieniem i próchnicą.

    OdpowiedzUsuń