sobota, 18 lutego 2017

Jak to jest z tym psim dzieciństwem?

To tylko szczeniak. Masz czas. Daj mu dorosnąć. Twój pies nie ma dzieciństwa. On jest tylko dzieckiem. I wiele, wiele innych. Zapewne kilkoro z nas usłyszało te słowa od swoich psich znajomych. A więc jak to jest z tym psim dzieciństwem? Dziś postaram się napisać to co roi się w mojej głowie gdy słyszę to pytanie.

Mamy w domu dwumiesięcznego szczeniaka, przyjechaliśmy z hodowli, no i hmm... no jest. No dobra ale co dalej? Czego mam go uczyć oprócz załatwiania potrzeb fizjologicznych na zewnątrz i przywołania. Czy faktycznie mam go nie uczyć sztuczek ani nie zabierać na treningi z resztą psów? Życie z Hebanem wiele mi pokazało i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie warto rezygnować z pracy za młodu. Szczeniak naprawdę nie ucierpi z powodu pięciominutowych sesji treningowych. Jeśli pracujemy w odpowiedni sposób to każda praca dla młodziaka będzie zabawą, nowym doświadczeniem, nowym zajęciem. Dlatego uważam, że zamiast pozwalać naszemu szczylowi zjadać nasze kapcie, powinniśmy zacząć pracę od maluszka. Hebanowi za młodu raczej dawałam luzy. Uczyłam go najistotniejszych rzeczy a z czasem elementów pod kątem obedience. Teraz troszkę żałuję, że nie pobawiłam się z nim za maluszka w sztuczkowanie i wymyślne triki. Z pewnością dzięki temu Heban byłby jeszcze bardziej rozwinięty i fizycznie i umysłowo niż jest teraz. Na szczęście nic straconego i to nadrobimy. Wracając do tematu psiego dzieciństwa, często spotykam na facebooku wiele sporów pod postami małych papików (najczęściej malin?), gdzie ludzie zaczynają kłótnie o psie dzieciństwo, jedni są za pracą, inni są przeciw. Według mnie wspólna praca to najlepsze dzieciństwo jakie może mieć szczeniak. Wspólny czas na rozwijanie nowych pasji, próbowanie nowych rzeczy i uczenie się wspólnie jak działa świat. 
Jestem bardzo ciekawa jakie jest wasze podejście do tej sprawy. Co sądzicie o psiej pracy za młodu i szczenięce bycie dzieckiem. Chętnie poczytam wasze opinie :D 

3 komentarze:

  1. Ja bardzo ale to bardzo żałuję że trochę spieprzylam w kwestii dzieciństwa. Juz nawet nie mowie tu o Rambo bo miałam 12 lat jak do nas trafił ale o Maxie z którym zrobiłam za szczeniaka sporo ale wciąż o wiele za mało. Gdybym teraz miała szczeniaka na pewno pracowała bym z nim od pierwszych jego chwil w domu :)
    swiatmoichzwierzakow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wyobrażam sobie nie pracowania ze szczeniakiem. Z Zulą ne robiłam nic i po 7 latach wciąż jest to widoczne np przy nowych sytuacjach. Kiedyś mialam stosunek "a gdzie dzieciństwo?" bo na filmikach juz 10 tyg szczeniaki prezentowały wachlarz sztuczek. Ale właśnie - na filmikach. Film to tylko wycinek z życia, najczęściej ten najciekawszy. Nie oszukujmy sie ale oglądanie relacji z normalnego spaceru bywa po prostu nudne.

    Odkąd wkrecilam się w rasy pracujące wiek szczeniecy uważam za coś wspaniałego do budowana solidnych podstaw. Poza tym nie wyobrażam sobie wzięcie maliny czy bordera i poprzestaniu na zwykłych spacerach. Jeśli ktoś ma aktywna rasę i nic z nią nie robi, wg mnie robi psu po prostu krzywdę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście uważam, że psu w wieku 2-3 miesięcy nie jest potrzebna nauka pierdyliona sztuczek - na to jeszcze przyjdzie czas później. Natomiast nastawiłabym się na socjalizację, przywoływanie, reakcję na imię na komendy zwalniające, chodzenie przy nodze.. Gdy pies się pojawił u mnie miałam niespełna 12 lat i do dziś się czasem zastanawiam czy dobrze robiłam decydując się na psa tak wcześnie. Do dziś mamy pewne problemy z wyżej wymienionymi rzeczami. Nie są one jakieś znaczące ale jednak są. Żałuję jednak tego, że się nie przykładałam do przywoływania. To jest moja największa bolączka. Fado jest takim moim psem doświadczalnym, gdybym teraz się decydowała na psa wiem, że pewne rzeczy byłyby inaczej wprowadzane. A papisiowy czas to najlepszy czas tak jak napisała Zocha - do budowania solidnych podstaw.
    Pozdrawiamy, Biscuit Life!

    OdpowiedzUsuń